1. Nie ma jakiegoś konkretnego przedziału czasu. Sprawa dotyczy kolędy, którą przyjmuje się raz w roku. Zdrowy rozsądek nakazuje przynajmniej raz ją przyjąć w danej parafii, żeby wiedzieć jak to wygląda. Urszula, przeprowadziła się do Redy, nie przyjęła jeszcze ani razu kolędy, ale już leci do gazety, żeby donieść o jakimś "niepokojącym zjawisku".
Twoje pytanie jest zadane ofensywnie. Prawo do wyrażania opinii ma się zawsze, nawet do kretyńskich opinii. Na pytanie odpowiem: "rozsądną" ilość czasu
2. Ogólnie cały artykuł jest denny. Praktycznie w każdym zdaniu jest jakiś mankament. Odniosę się tylko do wstępu, bo za dużo czasu zajęłaby analiza całości.
Zawartość koperty wręczanej księdzu podczas kolędy to wciąż temat tabu.
Fałsz. Nie ma żadnego tematu tabu. "Koperta" (samo określenie jest pejoratywne, kojarzy się z łapówką) to dobrowolna ofiara od wiernych - koniec tematu. Już pierwsze zdanie stara się narzucić czytelnikowi myśl, że Kościół próbuje coś ukryć.
Tym większe musiało było zdziwienie mieszkańców parafii św. Antoniego w Redzie, którzy w swoich skrzynkach znaleźli parafialny druk.
Z tego co wiem to ta karteczka pojawia się już któryś rok z rzędu, to po pierwsze. Po drugie nawet za pierwszym razem, nie sądzę, żeby u mieszkańców parafii (oczywiście sugestia jest taka, że u wszystkich mieszkańców, bo nie użyto słowa "niektórych", a właśnie "niektórzy" są zdziwieni, np,. Ula, Patryk) pojawiło się jakieś ogromne poruszenie, zdziwienie. Gdyby tak było, taki artykuł powstałby dużo wcześniej.
Wraz z imieniem i nazwiskiem mają w nim podać kwotę, jaką ofiarują podczas kolędy. Czy kościół może gromadzić takie dane?
Tak, może i gromadzi - wspomniane wcześniej księgi parafialne. Autorka poddaje pod wątpliwość znane wszystkim fakty - rzetelność dziennikarska leży.
Reszta artykułu jest podobnie żenująca. A najbardziej rażące, że autorka nie zbadała przyczyny powstania tych karteczek - znowu rzetelność dziennikarska leży. Zrobiła to specjalnie. Wiadomo, że tak gdzieś jest jakiś niedobór informacji tam pojawiają się domysły. A może na samochód nowy zbiera, a może chce posegregować parafian na lepszych i gorszych, a może coś tam.
3. Kancelaria udzieliła dobrej odpowiedzi na temat całej sprawy, ale "poskąpiono informacji na temat danych osobowych"
Gdyby autorka chciała rzetelnie wykonać swoją pracę, to dzwoniła by po kilka razy tak, żeby porozmawiać z proboszczem. Nie wierzę, że odmówiłby rozmowy, nie mając sobie nic do zarzucenia. Pewnie zadzwoniła w takich godzinach w jakich jej pasowało, odebrał jakiś młody wikary, który "nie chciał rozmawiać". W sprawach parafii wypowiada się proboszcz, więc szeregowy ksiądz nie mógł tego zrobić, bo zwyczajnie nie ma takich kompetencji.
W drugiej części jest wypowiedź ks. Ludwika Kowalskiego mająca na niby równoważyć ogólną, ukierunkowaną myśl artykułu. Zajmuje ona 1/3 całości, ale w ogóle nie dotyczy redzkiej parafii tylko opowiadania o wydatkach parafii św. Brygidy - zupełnie bez związku z głównym wątkiem.
Gdybym był przełożonym tej pani to zwolniłbym od razu. Jako referencję załączyłbym ten artykuł.
Przykro Wicek, że sam nie zauważasz takich rzeczy. Mam nadzieje, że nie oglądasz faktów, ani nie czytasz wyborczej.