Tempest pisze:Patriotyzm konsumencki to przede wszystkim kupowanie naszych, rodzimych wyrobów a to, w jakim miejscu je nabędziemy ma marginalne znaczenie. Co z tego, że ktoś będzie kupował w polskim sklepiku (np. Polo), jeśli będzie on oferował głównie zagraniczne produkty? Czy kupowanie Fordów lub Mercedesów to wspieranie polskiej gospodarki, bo dealerzy to Polacy, a salony sprzedaży są polskie? Na pewno w jakimś stopniu zwiększa to wpływy do budżetu (podatki), ale to nie jest patriotyzm konsumencki.
Nie rozumiem więc oburzenia, że ktoś kupuje polskie mięso w niemieckim sklepie, tym bardziej, że w polskim sklepie z dużym prawdopodobieństwem kupi sok, który tylko wyda mu się polski, bo w rzeczywistości wyprodukowany został przez zagraniczny koncern, który jedynie mieści się w naszym kraju.
No, ale chyba rozumiesz, że marża - nawet z polskiego mięsa - w takim wypadku nie zostanie w Polsce?
Oczywiście, że jest różnica.
I nie uciekajcie się proszę do przykładów z Fordami, homarami i nie wiem czego jeszcze. Wiadomo, że Ford polską firmą nie jest. Homarów z polskich kutrów też nie jadłem.
Zaciekawiłeś mnie, bo pierwszy raz spotykam się z sytuacją, że brak konkurencji i monopolizm powoduje spadek cen. Jest dokładnie odwrotnie - to konkurencja wymusza na innych, by obniżyć ceny w celu przyciągnięcia klientów. Nie rozumiem więc mechanizmu, który opisałeś, a z którego wynika, że dopóki w Sierakowicach były dyskonty, to ceny w innych sklepach były wysokie, natomiast w momencie, gdy dyskonty znikły, to ceny w innych sklepach się obniżyły. Co stało na przeszkodzie, by obniżyły się wcześniej?? Nikt by wówczas nie przyszedł, bo ... za tanio?
Ale co to za konkurencja jak obok normalnego sklepu stawiają Ci dyskont? Żadna.
Rozumiem, że w pierwszym zdaniu chodzi Ci o
wzrost cen.
Prosta sprawa.
Masz sklep/supermarket.
Dla prostoty przykładu załóżmy, że sprzedajesz w nim tylko mleko po 3zł za litr.
Obok stawiają biedronkę, w której sprzedają mleko gorszej jakości "wyprodukowano dla biedronka" po 2zł za litr. W ofercie mają również to samo mleko, które sprzedają w cenie 2,79zł za litr.
Tracisz wszystkich klientów. Idą do biedry, bo kupują najtańsze.
Musisz czymś przekonać klientów. Cen nie obniżysz, bo przestanie Ci się opłacać sprzedaż. Holding nie wynajmuje Ci lokalu, pracowników zatrudniasz sam, odprowadzasz składki ZUS jako jednoosobowy przedsiębiorca itd.
Pierwsza rzecz, która przychodzi do głowy to godziny otwarcia. Biedronka jest otwarta załóżmy od 9 do 19.
Rozpaczliwie zmieniasz godziny otwarcia sklepu na 6 - 22, żeby zgarnąć klientów, którzy chcą zrobić jakiekolwiek zakupy w godzinach 6 - 9 i 19 - 22. Godziny otwarcia się wydłużają - zatrudniasz dodatkowego sprzedawcę. Sklep działa dłużej, lodówki chodzą dłużej - rachunki za prąd rosną.
Musisz podnieść ceny, żeby wyrównać te koszty.
Względnie sprowadzasz do sklepu "towary z wyższej półki", których nie dostanie się w biedronce. Ich cena również jest odpowiednio wyższa.
Wynik jest taki, że klienci z 6 - 9 i 19 -22 kupują u Ciebie, po cenach jakie masz. Od 9 - 20 kupują tylko Ci, którzy z jakiegoś własnego powodu innego niż 30gr różnicy w cenie, wybrali Twój sklep.
To takie dwa powody, które przyszły mi do głowy na szybko. Pewnie jest więcej. Jeśli napisałem coś super głupiego to bardzo proszę to udowodnić.
Abstrahując od tego, że sprzedawca, który tę walkę przegra - splajtuje, może udać się na bezrobocie i zasiłek, będąc ciężarem dla podatnika. I wtedy będzie kosztował więcej niż ta różnica w cenie między dyskontem a sklepikiem
Między dyskontami a sklepami nie ma "konkurencji". Po prostu Ci drudzy zaczynają walczyć o życie. W Sierakowicach obecnie zachodzi prawdziwa konkurencja, w związku z czym wszystko jest jak należy.
Sranie w banie - ja nadal jestem biednym studentem, i będę kupować to, co jest najtańsze to co jest w tym czy innym skleie pod domemem a nie tak jak ktoś napisał, to tu, to tam. Tym będę się zajmował później, a oby co, lecę zarabiać na wasze emerytury xD
Hej, też jestem studentem.
Serio dostałeś na studiach umowę o pracę? Czy zlecenie Ci oskładkowali?