Salamandra pisze:Nie patrzę na to przez pryzmat Czernobyla czy Fukushimy, ponieważ wnioskując w ten sposób, nie powinnam latać samolotami i jeździć samochodem, zważywszy na ogrom katastrof i wypadków.
Fukushima i Czarnobyl to jednak fakty. Tragiczne ale nie jedyne:
http://pl.wikipedia.org , hasło: "katastrofy jądrowe". I to nie przykład pecha, ale w większości efekty karygodnych błędów i zaniedbań. Od wspomnianych przez Ciebie katastrof i wypadków te nuklearne różnią się jednak istotnie - ich skutki rozciągają się na setki i tysiące lat. A to daje mi dużo do myślenia.
Salamandra pisze:W każdym przypadku jest jakieś ryzyko...
W "przypadku jądrowym" ryzyko jest być może małe, ale skutki trudne do wyobrażenia.
Salamandra pisze:...jak sam zauważyłeś skoro przy Czernobylu skażenie sięgnęło znacznie dalej niż tylko w obrębie elektrowni, więc i tutaj nie ma znaczenia czy będziemy 35 km od elektrowni czy 135 km. A raczej trudno jest znaleźć duży, niezaludniony obszar w Polsce, który dodatkowo nie byłby chroniony pod kątem przyrody i jednocześnie miał stosunkowo bliski dostęp do naturalnego zbiornika wodnego.
...i stąd właśnie wątpliwości ludzi, którzy nie są zachwyceni tego typu inwestycjami.
Salamandra pisze:Pytanie o tyle trudne, że w Polsce wszyscy są przeciwko wszystkiemu. Atom - nie, łupki - nie, wiatraki - nie. Energia słoneczna jest za mało wydajna. Węgiel jest nieekologiczny i coraz bardziej nieekonomiczny. Ropy i gazu ziemnego w dużych ilościach u nas niet (zresztą gdyby były, to też pewnie byłyby protesty przeciwko wydobyciu). Więc co?
Tak. A w innym poście jest o typowym polskim pieniactwie, o liberum veto... A jednak wiatraki stoją i pracują, ogniwa solarne są coraz mniej kosztowne i widać ich jakby więcej na dachach. Łupki? To kolejna technologia bardzo kontrowersyjna, więc nie dziw się protestom kogoś, kto widział księżycowy krajobraz po tego typu pozyskiwaniu energii (fotki masz w sieci - sprawdź).
Co do reaktorów, to też nie perpetum mobile. Sprawność netto urządzeń typu PVR oscyluje zaledwie wokół 33 proc., wodne BWR osiągają 34 proc., grafitowe GCR od 31-35 proc., AGR do 41 proc., trzecia generacja HTGR osiąga 45 proc. Podawane często jako przykład nowoczesne francuskie instalacje basenowe osiągają 40-42 proc. (sprawność ogólna elektrowni). Nie ma szału, prawda?
Bez względu na to, czy ktoś jest za czy przeciw, bez względu na to czy atomówka powstanie tutaj czy nie, trzeba rozmawiać i wymieniać poglądy. Bo potrzebujemy wiedzy. A przede wszystkim musimy patrzeć rządzącym na ręce. Jeśli tego nie zrobimy, to nikt nie ma gwarancji co właściwie zbudują, jak to zrobią i czy urządzenie będzie bezpieczne. Po prostu nie mam pewności, czy zbudują tu prawdziwą nowoczesną i bezpieczną atomową elektrownię, czy nuklearny bubel.
Obawy chyba uzasadnione. W końcu nawet zbudowanie stadionu (wciąż niedopracowanego i najdroższego w Europie?) czy autostrady (sprawdź ile kosztuje kilometr w porównaniu z resztą świata) urasta tutaj do narodowego problemu. A co dopiero z elektrownią jądrową? Warto też odpowiedzieć sobie na pytanie, czy kosmicznych środków na atomową inwestycję nie lepiej byłoby skierować na ograniczenie energochłonności gospodarki, na nowe technologie, na badania naukowe i alternatywną energetykę. Czy nawet na czyste technologie oparte na węglu, którego mamy mnóstwo. Niestety, dokładnie w momencie rozpoczęcia dyskusji o energetyce jądrowej w Polsce, temat zeroemisyjnych technologii węglowych został nagle ucięty.
Budować czy nie? Ja wciąż nie mam zdania. Obawiam się, że już w momencie uruchomienia, nasz nowy reaktor będzie kłopotliwym zabytkiem. W końcu świat i Europa coraz szybciej prą w kierunku alternatywnych źródeł energii. Ale przede wszystkim boję się partactwa, niechlujstwa, bałaganu, układów i niekompetencji. I że skończy się jak zwykle. Że za kilkadzisiąt lat z tykającym problemem Pomorze pozostanie samotnie. Starej nuklearnej elektrowni nie da się po prostu zamknąć.