Warsztat samochodowy Reda zaprasza
Tanie i solidne stoły rozkładane i krzesła w w PomorskieMeble.pl
/informacja w sprawie ogłoszeń drobnych: admin@e-reda.pl/

PTASI OGRÓD.

Hydepark, czyli o wszystkim innym
CICHY54
Znam to forum
81 postów
Znam to forum
Rejestracja: 16 lat temu

11 lat temu

Serdecznie witam wszystkich -

Redziaczki Już napisałem na Forum Dolina Redy prośbę o pomoc. Zawsze z obawą o życie Łabędzi jadę do Parku. Wiedząc że czeka na nie tam pułapka w zatoczce.
Dziś zauwazyłem jak dzieci idące drogą do mostka, od strony Kazimierskiej, rzucają kulami mokrego śniegu w Łabędzie. Oberwało się jednemu z trójki młodych.
Ta sytuacja ukazała, że w czasie zagrożenia rodzice, skupiają wszystkie pisklaki w grupkę, Puśka także, i sami oczekują na zewnątrz dalszego przebiegu zdarzeń. Tatulek kierował się ku agresorowi. Co ukazuje fotografia. Aż raz wyjdzie na brzeg i da wycisk, po którym agresor długo będzie miał bolesne sińce na całym ciele. Jeśli piętnastolatka w Wejherowskim Parku jednym uderzeniem skrzydeł powalił na ziemię, to co tu mówić o mniejszym. Najgorsze było to, że z nimi szła matka z wózkiem i nie reagowała na to co robią!.
Ewa302 Bardzo dziękuję za miłe słowa, ale już taki się urodziłem, widzę, czuję i rozumiem Naturę o wiele wnikliwiej, niż to robi przeciętny człowiek. To dar i przekleństwo zarazem, ponieważ zło tego świata powiększa się, niszczona jest Natura na każdym kroku. I ja to widzę i czuję!. Jak cierpią inne istoty. Dlatego uznawany jestem za dziwaka. Nie lękam się Natury i praw w niej rządzących, ponieważ je rozumiem i akceptuję. Gdyż jestem tylko jej maleńkim fragmentem. Ale człowieka, który prawa ma te za nic, i na wszystko ma gotowe odpowiedzi, by usprawiedliwić, aby było według jego myśli. A tak nie można. Mój dziadek był leśniczym na Wygodzie, i powiedział mi maksymę którą noszę w swej pamięci: "nie obawiaj się w lesie zwierząt, obawiaj się ludzi". I to sprawdza się z moim życiu. Żadne zwierzę nie wyrządziło mi krzywdy, choć byłem z nimi w bardzo bliskiej odległości. Nie boją się mnie. Mówię do nich, a one nie uciekają. Dlatego fascynowała mnie Psychologia zachowań zwierząt.
Zatoczka z plażą, bardzo przypomina mi moje dzieciństwo, kiedy to wychowywałem się przy rzece nieco mniejszej (Bychowskiej Strudze), każdego roku trzech mężczyzn oczyszczało jej dno, brodząc w wysokich butach, przepływającą przez malownicze tereny zagajników Olszowych. W tym czasie słowo Natura, było esencją tego co istniało. Dziś słowo Natura mono się dewaluowało, i uważa się Ją jako pozostałości po naturalnym stanie jej początków, Na każdym kroku zniszczona śmieciami i cuchnącymi wylanymi odpadkami. Także Te dwie Olchy zastygłe w ukłonie u wejścia do zatoczki, jakże przypominają moje miejsce, gdzie lubiłem przebywać jako dziecko.
Dziś wprowadziłem w osłupienie ludzi karmiących Łabędzie przy mostku, kiedy podjechałem, zawołałem: "Puśki chodźcie jeść. I kierowałem się do płaskiego brzegu kąpieliska. Po kilkakrotnym zawołaniu. Gromada Łabędzi zebrała się w grupkę i płynęły w moją stronę. Puśek jako ostatni. Zaraz "ziupkały" ziarno pszenicy. I dziś zauważyłem że Puśek zbliżył się do Tatulka, nawet jadły razem. Tatulek akceptuje jego obecność przy nim. A dziś podszedł do mnie bardzo blisko i kiedy skierowałem do niego kęs chleba, wyciągnął nieco głowę do przodu, ale nie zabrał pokarmu. Jednak po położeniu na wodę zaraz zjadł. Z obserwacji wiem, co lubią, a czego nie. Tak więc staram się tworzyć takie gesty, które szybko pojmują i akceptują. Tatulek już wie, ze Go tak nazywam i reaguje na to zawołanie nawet z odległości, podnosząc wysoko głowę. Dziś zrobił na mnie wrażenie, podpływając tak bardzo bliako, i obserwuje mnie co robię, jego oczy cały czas obserwują moje gesty. Staje się spokojny i ufny. Nie syczy ostrzegawczo, jak za pierwszym razem, kiedyśmy się poznawali.
Co mnie cieszy, taki bliski kontakt istnieje tylko w trakcie podawania pokarmu, potem wszystkie oddalają się na bezpieczną odległość i płyną do zatoczki. A Puśek jeszcze chwile pozostaje ze mną, zajadając ziarno i chleb. (Uwielbia jeden gatunek), dawałem mu na zmianę jeden i potem drugi, wziął w dziób i upuszczał wyczuwając podmiankę i pozostawiał go na wodzie. Ulubiony zaś zjadał od razu. Fotografia poniżej przedztawia Puśka, jak śpi opodal Tatulka. Taki stan zaobserwowałem poraz pierwszy. Reszta także spokojnie wykonywała toalety swego ciała, oczyszczając piórka. Puśek czuje się bezpieczny opodal Tatulka, dlatego po obfitym najedzeniu się ziarna, chleba i jeszcze czegoś, co "ziupkują" z dna rzeki nurkując w miejscu podawania pokarmu. Lekko go zmorzyło i uciął sobie drzemkę.
Serdecznie pozdrawiam.
Załączniki
PUŚEK  Z  RODZINĄ.25.02.2013. JPG..JPG
PUŚEK  Z  RODZINĄ.25.02.2013.JPG..JPG
CICHY54
Znam to forum
81 postów
Znam to forum
Rejestracja: 16 lat temu

11 lat temu

Serdecznie witam wszystkich -
Jest nadzieja, że kotwiczka wędkarska, zostanie usunięta z zatoczki, gdzie przebywają Łabędzie. Nawiązałem kontakt z Panem Antonim z Redy. Doświadczonym wędkarzem, znającym od wielu lat rzekę, jej płycizny i zakola. Nisze gdzie są zawirowania wody. To wszystko musi być przemyślane, jak tam się dostać, ponieważ nie tylko jest nie równe dno rzeki, ale i także niestabilne, są miejsca, gdzie jest niebezpiecznie. Pan Antoni ma doświadczenie w tym co robi, a także długie buty, nieodzowny ekwipunek wędkarza. Na pewno się przydadzą. Dziś wykonał rekonesans, sprawdził czy dodatkowo czegoś nie trzeba jutro zabrać. Ponieważ kiedy już wejdzie do wody, musi być pewien, że ma wszystko co jest potrzebne. Także ważny jest drążek do sprawdzania stabilności gruntu. Przez chwile siedział na brzegu rzeki i wpatrywał się w miejsce, gdzie jutro się uda, sprawdzał wizualnie barwę podłoża w różnych miejscach, po której jest zorientowany, jak się zachowa przy jego ciężarze ciała. Na temat nagrody nawet nie chiał słyszeć. Ale dałem słowo i muszę dotrzymać go.
Myślę że ostrożnie dojdzie do celu. Będę informował na bieżąco jak poszło.
Serdecznie pozdrawiam.
Załączniki
PAN  ANTONI  WĘDKARZ. 27.02.2013. (20)JPG..JPG
CICHY54
Znam to forum
81 postów
Znam to forum
Rejestracja: 16 lat temu

11 lat temu

Serdecznie witam wszystkich -
Puśek jest Puśą!.
W Piatek 1. marca 2013. około południa przybyłem do Parku, już z daleka obserwowałem gdzie jest rodzina Puśków. Przy mostku zauważyłem tylko rodziców, potomstwa nie było. Długo się rozglądałem, ale panowała martwa cisza. Pomyślałem, co mogło się stać!. To są duże ptaki. Nagle z zakrętu wyłania się gromadka potomstwa. Podpływały przy brzegu pod prąd rzeki na dużą odległość, by potem wraz z wartkim nurtem środkiem rzeki pędzić całą gromadą w stronę zakrętu przy zatoczce. Byłem zdziwiony, ponieważ Puśi nie było można odróżnić od pozostałych, ponieważ płynęły w dużym skupisku Dziś ich nie musiałem wołać. Rodzice i potomstwo od razu przybyło na płytki fragment plaży, gdzie siedziałem na brzegu i dałem im ziarna pszenicy, ale specjalnie nie były nią zainteresowane, przyniosłem im pszenny chleb, który rozdzielałem z bliskiej odległości, ponieważ Mewy były dziś bezlitosne, zabierały na siłę niedawno upieczony chleb. Tatulek jak zawsze opanowany, dziś przyszedł blisko mnie, a cała trójka wraz z Mamulką, jadła wielkie kęsy, mocząc je w wodzie. Puśa choć nie była przez nikogo odganiana, Pozwalała swym przybranym rodzicom i rodzeństwu być w samym centrum uwagi, sama zaś, podpływała bokiem, robiąc uniki przez natarczywe zachowanie Mew. To nie była sielanka, ale walka o pokarm. Szybko zniknęły dwa bochenki. I wszystkie odpłynęły, ku zatoczce, ale rodzina skierowała się w stronę rozwidlenia rzeki, gdzie na płaskim brzegu przy czcinach, zatrzymała się. Ale wszystkie maluchy były w grupie, choć Puśa bardziej trzymała się przy rodzicach, ponieważ Mamulka już jej nie przeganiała. W tym dniu długo trwałe obserwacje dowodziły, że została zaakceptowana. Nie wiedziałem co się stało, że nastapiła taka radykalna poprawa kontaktu. Potem Puśa zaczęła się wygłupiać na wodzie, zanurzała pod wodę, obracała brzuchem do góry. Gieroj widząc to także zaczął identycznie się zachowywać , naśladować ją, potem oboje szaleli po wodzie. On podrywał się z rozpostartymi skrzydłami, machając, biegł po wodzie w jej stronę. Kiedy był blisko, ona także robiła to samo co on i potem uspokajali się na chwile. Po takie długiej zabawie Puśa. przypłynęła do mnie na płaski brzeg, w odległości dwóch metrów towarzyszył jej Gieroj. Teraz nie było Mew, spokojnie pobierała pszenny chleb. Ale nie z ręki, tylko utrzymywała pół metrową odległość ode mnie. Oboje siedzieli na płytkim brzegu. Reszta nie ruszała się z miejsca przy czcinach, wygrzewając się w słońcu. ......

Aby nie rozciągać postu całość materiałów oraz fotografie, są tu w formie okrojonej. Pełen materiał losu Puśkowej rodziny. Na stronie WWW.
https://docs.google.com/presentation/d/ ... slide=id.p

Serdecznie pozdrawiam.
Załączniki
PUŚEK  Z  RODZINĄ. 1.03.2013. (5). JPG...JPG
PUŚEK  Z  RODZINĄ. 1.03.2013. (16). JPG..JPG
PUŚEK  Z  RODZINĄ. 1.03.2013. (25) JPG..JPG
Ostatnio zmieniony |3 Mar 2013|, o 17:33 przez CICHY54, łącznie zmieniany 2 razy.
Awatar użytkownika
RECIECH
Prawie Lider
664 postów
Prawie Lider
Rejestracja: 11 lat temu

11 lat temu

CICHY54 pisze:Serdecznie witam wszystkich -
W Piatem 1. marca około południa przybyłem do Parku, już z daleka obserwowałem gdzie jest rodzina Puśków. Przy mostku zauważyłem tylko rodziców, potomstwa nie było. Długo się rozglądałem, ale panowała martwa cisza. Pomyślałem, co mogło się stać!. To są duże ptaki. Nagle z zakrętu wyłania się gromadka potomstwa. Podpływały przy brzegu pod prąd rzeki na dużą odległość, by potem wraz z wartkim nurtem środkiem rzeki pędzić całą gromadą w stronę zakrętu przy zatoczce. Byłem zdziwiony, ponieważ Puśi nie było można odróżnić od pozostałych, ponieważ płynęły w dużym skupisku Dziś ich nie musiałem wołać. Rodzice i potomstwo od razu przybyło na płytki fragment plaży, gdzie siedziałem na brzegu i dałem im ziarna pszenicy, ale specjalnie nie były nią zainteresowane, przyniosłem im pszenny chleb, który rozdzielałem z bliskiej odległości, ponieważ Mewy były dziś bezlitosne, zabierały na siłę niedawno upieczony chleb. Tatulek jak zawsze opanowany, dziś przyszedł blisko mnie, a cała trójka wraz z Mamulką, jadła wielkie kęsy, mocząc je w wodzie. Puśa choć nie była przez nikogo odganiana, Pozwalała swym przybranym rodzicom i rodzeństwu być w samym centrum uwagi, sama zaś, podpływała bokiem, robiąc uniki przez natarczywe zachowanie Mew. To nie była sielanka, ale walka o pokarm. Szybko zniknęły dwa bochenki. I wszystkie odpłynęły, ku zatoczce, ale rodzina skierowała się w stronę rozwidlenia rzeki, gdzie na płaskim brzegu przy czcinach, zatrzymała się. Ale wszystkie maluchy były w grupie, choć Puśa bardziej trzymała się przy rodzicach, ponieważ Mamulka już jej nie przeganiała. W tym dniu długo trwałe obserwacje dowodziły, że została zaakceptowana. Nie wiedziałem co się stało, że nastapiła taka radykalna poprawa kontaktu. Potem Puśa zaczęła się wygłupiać na wodzie, zanurzała pod wodę, obracała brzuchem do góry. Gieroj widząc to także zaczął identycznie się zachowywać , naśladować ją, potem oboje szaleli po wodzie. On podrywał się z rozpostartymi skrzydłami, machając, biegł po wodzie w jej stronę. Kiedy był blisko, ona także robiła to samo co on i potem uspokajali się na chwile. Po takie długiej zabawie Puśa. przypłynęła do mnie na płaski brzeg, w odległości dwóch metrów towarzyszył jej Gieroj. Teraz nie było Mew, spokojnie pobierała pszenny chleb. Ale nie z ręki, tylko utrzymywała pół metrową odległość ode mnie. Oboje siedzieli na płytkim brzegu. Reszta nie ruszała się z miejsca przy czcinach, wygrzewając się w słońcu. Więcej.....

Aby nie rozciągać postu dalsza część losu Puśkowej rodziny. Na stronie WWW.
nie jestem miłośnikiem ptaków (zdecydowanie większym uczuciem darze naszych 4nożnych przyjaciół ) , ale muszę przyznać, że Twoja pasja potrafi zarazić - świetnie się czyta Twoje posty - a najciekawsze jest to, że przekazujesz nam świat oglądany cudzymi oczami i jest to spojrzenie, które pozwala nagle przechodząc mostkiem do Parku powiedzieć pod nosem na widok łabędzia - "o ! Pusiek" niedługo idę na spacer i chętnie popatrzę na nie Twoimi oczami - proszę o więcej relacji i zdrówka życzę
CICHY54
Znam to forum
81 postów
Znam to forum
Rejestracja: 16 lat temu

11 lat temu

nie jestem miłośnikiem ptaków (zdecydowanie większym uczuciem darze naszych 4nożnych przyjaciół ) , ale muszę przyznać, że Twoja pasja potrafi zarazić - świetnie się czyta Twoje posty - a najciekawsze jest to, że przekazujesz nam świat oglądany cudzymi oczami i jest to spojrzenie, które pozwala nagle przechodząc mostkiem do Parku powiedzieć pod nosem na widok łabędzia - "o ! Pusiek" niedługo idę na spacer i chętnie popatrzę na nie Twoimi oczami - proszę o więcej relacji i zdrówka życzę
Serdecznie witam -
Bardzo Cie proszę, jeśli już idziesz do Parku, porozglądaj się za Łabędziami, prawdopodobnie udały się w Piatek wieczorem, po incydencie, do Rezerwatu "Beka", ale może jeszcze przyjdą, Jeśli coś zobaczysz, postaraj się napisać w poście. Czekam na relację, ponieważ wszystko tak szybko się potoczyło. Resztę informacji masz pod linkiem.
Wszystkiego najlepszego.
Tadeusz.
Awatar użytkownika
redziaczki
Wygadany Lider
2023 postów
Wygadany Lider
Rejestracja: 13 lat temu

11 lat temu

Potwierdzam, byłem w parku koło 16 i łabędzi nie było
Reda. Tu się po prostu dobrze żyje
Runeda
CICHY54
Znam to forum
81 postów
Znam to forum
Rejestracja: 16 lat temu

11 lat temu

redziaczki pisze:Potwierdzam, byłem w parku koło 16 i łabędzi nie było
Serdecznie witam Redziaczki -
Już od kilku dni otrzymywałem informacje w Parku, że dzieci rzucają w Łabędzie mokrym śniegiem. Sam także będąc na plaży, widziałem jak matka z około siedmio- ośmio letnimi dziećmi szła ze strony Kazimierskiej, a jej dzieci rzucały mokrym śniegiem. wtedy jeden z nich oberwał. o czym pisałem.
Teraz było inaczej. były butelki! Rodzina Łabędzia czuła się zagrożona, i dlatego nie czekając do rana późnym wieczorem, w mroku opuściły ten teren. Udając się wraz z nurtem rzeki do jej ujścia. Nie wiem czy już powrócą. Jakże brakuje mi ich widoku w Parku, ich obecności. Nawet większość Kaczek przeniosła się na tereny oddalone w stronę ujścia rzeki, na koniec Parku, gdzie jest spokojnie.
Serdecznie pozdrawiam wszystkich.
julik
Znam to forum
112 postów
Znam to forum
Rejestracja: 12 lat temu

11 lat temu

Chcą spokoju bo je wzywa natura ale bądź spokojny z pewnością powrócą na zimę jak wszystko zamarznie i zabraknie im pożywienia, może w większym gronie
CICHY54
Znam to forum
81 postów
Znam to forum
Rejestracja: 16 lat temu

11 lat temu

julik pisze:Chcą spokoju bo je wzywa natura ale bądź spokojny z pewnością powrócą na zimę jak wszystko zamarznie i zabraknie im pożywienia, może w większym gronie
Serdecznie witam wszystkich -
Julik . Tak to prawda, w okresie godowym szczególnie potrzebny jest spokój, choć w pozostałym czasie Łabędzie także go potrzebują.
Wiedziałem, że na okres godowy odejdą do Rezerwatu Beka, ale to jeszcze było za wcześnie. Owszem, w Parku nie mają możliwości wykonania gniazda z dala od ludzi, ponieważ w wysiadywaniu jaj, Mamuśki muszą mieć bezwzględny spokój.
Mogą nie powrócić na zimę w to miejsce, jeśli czuły się tu zagrożone. Tak jak było w Weherowskimi Łabędziami. Już nie powróciły. A przecież były wizytówką Wejherowa ponad dwadzieścia lat. Sam lubiłem do nich zaglądać. Jeśli znajdą sobie odpowiednie miejsce, by mogły spokojnie żyć. Niech nie wracają. Ponieważ nie chciał bym , by któregoś spotkał los rodziców Puśi.
serdecznie pozdrawiam.
CICHY54
Znam to forum
81 postów
Znam to forum
Rejestracja: 16 lat temu

11 lat temu

Serdecznie wszystkich witam -
Przekazuję informację, że kotwiczka z blachą przy wyrywaniu się Łabędzia z pułapki, napięła się z zyłką i, niczym z procy wystrzeliła w stronę zarośli na brzegu. Tam pozostała tylko urwana żyłka. teren był dokładnie sprawdzony przez Pana Antoniego. Tak więc zatoczka jest czysta. Jak pisałem, nagroda za przeszukiwanie terenu i znalezienie kotwiczki, została przydzielona. Choć nie było najważniejszego elementu. Może i lepiej, że go tam już nie było. Żaden ptak nie był narażony.
Serdecznie pozdrawiam.
CICHY54
Znam to forum
81 postów
Znam to forum
Rejestracja: 16 lat temu

10 lat temu

Serdecznie witam wszystkich -

= GIEROJ I PUŚA POWRÓCILI. =

Na początku pragnę podziękować wszystkim za e-maile oraz wiadomości na Forum. O 11:00 pojechałem do Parku, z bijącym sercem, niczym udający się młodzieniec na randkę z dziewczyną. W myślach kłębiły się różne warianty, czy na pewno to ta para Łabędzi która siedziała na brzegu zatoczki w zeszłym roku?. Kiedy wjechałem do Parku, z daleka zauważyłem oba ptaki na wodzie w pobliżu brzegu. Idealnie w tym miejscu gdzie je zawsze karmiłem. Kiedy byłem już blisko, zawołałem Puśa!. Podniosła głowę wyżej. Nie mogłem ich poznać, choć zachowaniem bardzo przypominały zeszłoroczną parę, Kiedy byłem bardzo blisko brzegu, wyjąłem bochenek świeżego, jeszcze ciepłego chleba. Mówiłem do nich, obserwujac reakcję pary. Puśa podpłynęła do mnie na odległość metra, ale nie wychodziła z wody. Bojąc, że spłoszę je, nie wyciągałem aparatu, dając im miękki pachnący pokarm. Gieroj także przypłynął do brzegu, i utrzymywał identyczną odległość ode mnie. Bacznie się przyglądałem obojgu, chcąc przypomnieć sobie charakterystyczne znaki Puśi i Geroja. Wyglądały całkiem inaczej, z brunatnych piórek nie pozostał ślad, a całość pięknie ułożonych piór, porażała bielą. Kiedy dawałem jej pokarm, zauważyłem cechy budowy jej głowy i dzioba. Jej wyglad zawsze tworzył smutny obraz jej fizjonomii. To można było zauważyć, ale to jej taki wyraz. Natomiast jej zachowanie oraz Gieroja, zmieniły się radykalnie. Stały się poważne, dostojne. Nawet kiedy pobierały pokarm z wody, robiły to z niespotykaną gracją. Zgineła w nich młodzieńcza łapczywość.
Puśa rozrosła się, jej olbrzymie nogi, nie ustępowały wielkością Gierojowi. Ten zaś, po najedzeniu, wykonał identyczny gest, jak przed rokiem, stanął na nogi i wyciągnął szyję do góry, i wypiął klatkę piersiową, przeciągając się. Jednak pewne gesty pozostają.
Kiedy się najadły, oboje od razu oddaliły się od brzegu. Pomimo, że tam jeszcze byłem. Uradowało mnie to, że wydoroślały i są bardziej ostrożne, takie zachowanie pomaga unikać niebezpieczeństw.

Serdecznie pozdrawiam.
Tadeusz.


Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
CICHY54
Znam to forum
81 postów
Znam to forum
Rejestracja: 16 lat temu

10 lat temu

Serdecznie witam wszystkich -

Byłem w Parku 26.12.2013. Puśa i Gieroj, były w miejscu przystani kajakowej, ale po drugiej stronie. Tam jest płytki brzeg, i szuwarki. Wiec upodobały sobie to miejsce, gdzie w zeszłym roku przebywały z rodzicami Gieroja. Podjechałem niedaleko nich i zawołałem: "Puśa!" Łabędzie były głodne, ponieważ Gieroj, jak i Puśa słysząc mnie zaraz skierowały się w moją stronę. Jechałem do zatoczki a one rzeką płynęły za mną. Na plaży usiadłem w starym miejscu, gdzie zawsze je karmiłem. Podpłynęły szybko i zjadły prawie cały bochenek ulubionego chleba tostowego. Zaraz potem odpłynęły, ponieważ zaroiło się od Mew, które wyrywały każdy okruch chleba. Pozostały w zatoczce.
Jadąc do domu, spostrzegłem na jednym z oczek, jeszcze jednego Łabędzia, który samotnie pływał razem z Kaczkami. Kiedy podjechałem do brzegu. Zaczęła się wielka zagadka!. Kto to jest, ponieważ zachowaniem przypomina rodzeństwo Gieroja. Jest to jedna z sióstr, która od razu do mnie podpłynęła na odległość1 metra i pobierała pokarm z bardzo bliskiej odległości, ale rzucany na wodę. Puśa i Gieroj, stali się bardzo ostrożni. Natomiast ona była bardzo ufna wobec mnie. Nie rozumiałem jej zachowania. Rozmyślałem, że może to Puśa, ale jej głowa była jakże inna. Nie myliłem się. To nie jest Puśa, to druga siostra Gieroja, pierwsza była córeczką Mamusi, która nie odstępowała jej na krok. Natomiast druga była ufna, gdy pobierała pokarm, wraz z rodzicami w zeszłym roku. Kiedy się najadła, była nadal obok mnie, ale machające rekami dziecko odstraszyło ją i odpłynęła. Kiedy odchodziłem, powiedziałem do niej: "Trzymaj się malutka". Podniosła głowę i chwilę na mnie patrzyła.
W Piątek udałem się ponownie, i tu zaskoczenie. Wiele ludzi karmi ptaki, także para Łabędzi dostała pokarm, ponieważ już siedziały na swoim miejscu, na przeciwko przystani kajakowej. Pojechałem do siostry Gieroja. I tu ogromne zaskoczenie, kiedy podjechałem do oczka, z daleka widziałem że jest po drugiej stronie oczka. Zawołałem "Malutka, już jestem, chodź amku". Podniosła głowę, i skierowała się w moją stronę. Skrzydła miała opuszczone.
Kiedy była w połowie oczka wodnego, podniosła wysoko skrzydła, wyprostowała szyję i ułożyła głowę jak w okresie godowym. Przyznam się szczerze dziwnie się poczułem. Podpłynęła bardzo blisko mnie, mając cały czas w takiej pozycji szyje i głowę. I cały czas nie spuszczała ze mnie wzroku. Siedzieliśmy chwilę w milczeniu, patrząc na siebie. Po prostu czułem się bardzo dziwnie. Dzieliła nas odległość około metra. Miała wysoko podniesione skrzydła, podpłynęła jeszcze bliżej mnie, i zastygła w takiej pozycji. Siedziałem na trawie bardzo blisko brzegu oczka wodnego. Cały czas patrzyliśmy na siebie w milczeniu. Potem zacząłem dawać jej kawałki chleba tostowego. Pamiętałem, jak uwielbiały go w zeszłym roku. Jadła zbierając nawet najmniejsze okruszki, które spadały do dna, zwinnie je wyłowiła. Cały czas miała podniesione skrzydła. Jej zachowanie wzbudzało we mnie bardzo dziwne odczucia. Nie miałem nawet ochoty po sięganie kawałków chleba. Patrzyłem na tą piękną istotę. I nie wiem dlaczego, odczuwałem silne uczucie żalu.
Malutka była już najedzona, ale nadal siedziała blisko mnie. Jednak do oczka zbliżał się mężczyzna z kijami, którymi wymachiwał. Malutka opuściła skrzydła i szybko oddaliła się od brzegu.
Kiedy jechałem do domu, zbliżyłem się do brzegu gdzie siedziała Malutka. Miała trzymającą prawą nogę wysoko w powietrzu. Pomachałem jej ręką mówiąc: "Trzymaj się Malutka". Jej ciało nie poruszyło się, tylko zaczęła machać wystającą wysoko nogą, jak ja dłonią.
Serdecznie pozdrawiam.
Tadeusz.

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Drodzy Forumowicze -
Zainteresowanie tematem jest dość duże, jednak nikt nie odpowiada, a co za tym idzie, aby kontynuować, piszę post pod postem. Ale nie mogę tak zawsze, bo zostanę zbanowany przez Administratora. Jeśli nikt swoim postem nie zrobi, tak zwanego przerywnika, temat zostanie automatycznie zablokowany. I będzie można tylko poczytać na mojej stronie www.
Serdecznie pozdrawiam.
Tadeusz.
Awatar użytkownika
magdaeska
Bywalec
212 postów
Bywalec
Rejestracja: 16 lat temu

10 lat temu

Pięknie piszesz o ptakach. Podziwiam cię za taką pasję.
Chciałam tu przypomnieć o tegorocznym Zimowym Ptakoliczeniu. Można wziąść w nim udział nie ruszając się z domu - wystarczy policzyć ptaki przylatujące do naszego karmnika:
http://www.otop.org.pl/obserwacje/wlacz ... oliczenie/
słucham zza płota...
CICHY54
Znam to forum
81 postów
Znam to forum
Rejestracja: 16 lat temu

10 lat temu

Serdecznie witam Magdaeska -
Jestem członkiem OTOP-u, i z przykrością mszę stwierdzić, że w Redzie na osiedlu u podnóża lasu, ptaki nie są mile widziane. Nawet powiedział bym prześladowane. Jednak jest grupa ludzi, która w "konspiracji" dokarmia Sikorki i Wróble czy Rudziki. W roku 2011, nachodzenie konserwatora z Administracji w moim mieszkaniu, i zakazywanie dokarmiania ptaków zimą, z informacją: Ptaki mają zniknąć z osiedla, gdyż brudzą samochody". Jak objaśnił konserwator Roman, (zresztą używał zawsze takiej samej wymówki) "Domagają się tego lokatorzy".
Co było absurdem, ponieważ dziewięcioblokowe osiedle zostało zbudowane na terenie przyleśnym, nawet niektóre bloki stoją przy samym lesie. Tak więc ptaki będące na tym terenie od zawsze, także po wybudowaniu osiedla, tu pozostały. Od kiedy pamiętam. Nie otrzymałem z Administracji żadnej uwagi na piśmie, w tym kierunku.
Tak więc, nie chcąc dalej znosić nachodzenia tego człowieka w mieszkaniu, poszukałem odpowiedniego miejsca na peryferiach osiedla, w głębokim wąwozie, przy torach. Miejsce to już wcześniej zauważyłem, obserwując ptaki w terenie. Tam skupiały się, chroniąc w gąszczu gałęzi, krzewu dzikiej róży.Teren był wielkim wysypiskiem śmieci i gruzu, walającego się między bujnie rosnącymi krzewami Głogu.
Opodal których rósł wielki krzew dzikiej róży, wtopiony w grupę rosnących Topoli, które osiągały już ponad dwa metry. Teren był znakomity. Z dala od ludzi i panowała cisza. Tak wiec postanowiłem odgruzować tą część terenu i zaadaptować ją na Ptasią ostoję, którą potem nazwałem "Ptasim Ogrodem", gdzie mogły by spokojnie przebywać, nie przeganiane przez ludzi. Posiadając jeszcze dodatkową wiedzę zdobytą w młodości (szkoła ogrodniczo-rolnicza) oraz miłość do Natury, bardzo ułatwiała mi pracę, w postaci rekultywacji tejże ziemi, ponieważ jak się w trakcie oczyszczania dowiedziałem, była bardzo wyjałowiona oraz bardzo zakamieniona. Rekultywacja, jak i odgruzowanie przebiegało bardzo powoli (metr kwadratowy dziennie. Na oczyszczonej ziemi nasadzałem nowe krzewy, które miały nadawać temu miejscu nowy wymiar. I Ułatwiać zwabianie ptasich przyjaciół w to miejsce, gdzie wykładałem pokarm na specjalnie wykonywanych siatkach, by nie stykał się z ziemią.
W tych latach dzięki wielkiemu zaangażowaniu Naukowców Zjednoczonego Królestwa posiadłem wiedzę Behavioryczną. "Psychologia zachowań zwierząt". Która jakże ułatwiała mi pracę, w przywabianiu na nowe miejsce ptaków. Przylatywały już w trakcie tworzenia "Ptasiego Ogrodu", umilając mi śpiewem pracę. Im to miejsce stawało się bardziej zielone i zapanowywał porządek, ptaki chętniej przylatywały, chroniąc się w Gąszczu Topolowych liści zagajnika. Całkowite odgruzowanie oraz oczyszczenie terenu ze śmieci trwało trzy lata ( 2010 - 2013). Zauważyłem, że ptaki, niezależnie od gatunku, lubią czystość, ład (Harmonię panująca w Naturze). Nawet ścieżki, kiedy są bez śladów stóp człowieka, wygrabione. Są miejscem stałego ich przebywania na ziemi. Natomiast ślady kota czy psa oraz człowieka, zaburzają tą harmonię, są czymś co nie jest zgodne z czystościa otoczenia w Naturze.
W 2013 roku Pracownicy firmy, na zlecenie kolei, zaczęli oczyszczać teren dziesięć metrów od torów, karczując wszystko co rosło na tym miejscu, odcięli część topolowego zagajnika w pobliżu torowiska. Ponieważ określona odległość od torów jest terenem kolei. (około 10 metrów). Natomiast cały teren wąwozu od wschodniej strony, także wykarczowali. Musieli mieć zezwolenie Kierownika Administracji, ponieważ weszli na teren Spółdzielni Mieszkaniowej, wycinając na nim wszystkie krzewy i drzewa, które zabierali ze sobą, a gałęzie rozdrabniali. Także dwudziesto pięcioletni Włoski Orzech, którego zasadził lokator z bloku 27 D na samej górze skarpy, i przez te wszystkie lata opiekował się drzewem. Zniszczyli naturalne środowisko gniazdujących tam ptaków. A konserwator Roman z Administracji zrobił tam wysypisko śmieci, zresztą tworzył je na całej długości wąwozu. Nawet tam, gdzie miałem już odgruzowany i oczyszczony ze śmieci teren. Wyrzucał gałęzie i gruz na stromy jego brzeg.
Ptaki utraciły teren po wschodniej stronie wąwozu, długo nie przylatywały w to miejsce, które zostało ogołocone z wszystkich krzewów, dających im schronienie, przed drapieżnikami. Cały czas monitorowałem ich zachowania i przemieszczanie się. Szybko zaadaptowałem pobliski wielki krzew dzikiej róży, który zagęściłem przyniesionymi gałęziami. Z dnia na dzień Mazurki Wróble oraz Sikorki bogatki, zaczęły się tam chronić. Dziś jest schronieniem dla ponad 150 Wróbli i 20 Mazurków. Natomiast "Ptasi ogród", jest miejscem, gdzie przylatuje każdego dnia wiele gatunków ptaków i w zależności od potrzeb, przebywa tam krócej czy dłużej.
Masowa wycinka lasu, przy osiedlu spowodowała, że Dzięcioły: Duży i Średni wylatują z niego i poszukują pokarmu na balkonach bloków. Matka straciła swoje potomstwo, które zabiło się o szyby okna na balkonie. (Informacja od lokatora). Natomiast druga Matka mając tylko jednego potomka, zaczęła przylatywać do "Ptasiego Ogrodu", po wyłożone masło roślinne, którym go karmiła. Potem oboje zaczęli penetrować gałęzie starych Wierzb, rosnących w wąwozie obok Ptasiego Ogrodu. A także pnie Topoli. Potrafiły siedzieć tam kilka godzin - "lecząc" chore drzewa. Zimową porą przylatują bardzo rzadko, natomiast systematycznie przylatuje pięć Dzięciołów Dużych, o różnych porach. Dwa z nich to starzy bywalcy, posilą się masłem roślinnym, a następnie penetrują gałęzie starych Wierzb. Natomiast trzy przylatują tylko po masło roślinne, które pobiorą, a następnie wspinają się na najwyższy konar starej Wierzby, i odlatują. Jeden na zachód do lasu w kierunku Wejherowa. Dwa zaś kierują się w stronę lasu, który jeszcze istnieje w okolicy ulicy Gniewowskiej, w stronę Zbychowa.
Obecnie "Ptasi Ogród" jest ostoją dla: Kruków, Gawronów, Wron, Szpaków, Czrnowronów, Kawek, Srok, Mew, Mazurków, Kosów, Wróbli, Słowika, Sójek, Kani Rudej, Pliszek siwych, Sierpówek, Dzięciołów, Rudzika.
Każdy ptak w zależności od potrzeb, bywa tam systematycznie lub okazjonalnie. Także zimuje w nim Jeż.
Ptasi ogród nie ja projektowałem, ale same ptaki, których zachowania obserwowałem, i wiedziałem po ich gestach jakie tworzyły, co im odpowiada, a czego nie akceptują. Zdarzało się, że musiałem niektóre z krzewów przesadzać w inne miejsce, ponieważ tam gdzie rosły, ptaki zrobiły sobie piaskownicę, czochrając się w sypkim pasku, oczyszczały piórka. Tak więc mają swoją piaskownicę. Nawet zimą tam przesiadują gromadą. Wiedziałem z doświadczenia, że nawet zrobienie w innym miejscu piaskownicy, z doskonałym piaskiem, nie rozwiąże problemu, ponieważ nie to jest głównym punktem akceptacji, ale odpowiedni teren, osłonięty od wiatru, oraz ukryty w gąszczu po części , ale w odpowiednim czasie nasłoneczniony. Wszystkie te czynniki ptaki biorą pod uwagę, i nie należy unosić się ambicją, że wiem lepiej, ponieważ tak naprawdę one wiedzą najlepiej, co gdzie ma być. Trafne obserwacje i tworzenie ogrodu, powoduje, ze one od razu czują się jak by były tu od lat. To mi przynosi radość.
Ptasi Ogród, to nie tylko ostoja ptaków, ale także bezpieczeństwo i pomoc w nagłych przypadkach. Nieocenioną pomoc daje całodobowy dyżur Kliniki Weterynaryjnej w Redłowie oraz współpracującym z nią Pomorskim Ośrodkiem Rehabilitacji Dzikich Ptaków w Pomieczynie. Gdzie można spotkać pasjonatów w tej dziedzinie. Zdarzają się przypadki uratowania rannych ptaków, jednak są także tragedie, gdzie nie można było już nic zrobić. Bardzo boleśnie to odbieram.
Dziękuję bardzo za informacje. Na pewno przekaże raport z liczenia ptaków.
Serdecznie pozdrawiam.

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Awatar użytkownika
magdaeska
Bywalec
212 postów
Bywalec
Rejestracja: 16 lat temu

10 lat temu

To było przypomnienie dla innych. Wiem, że ty wiesz Cichy
słucham zza płota...
ODPOWIEDZ