10 lat temu
A ja jako katolik (żaden nawiedzony "katol", typ zdroworozsądkowy) wyznaje zasadę "oddać cesarzowi, co cesarskie, a Bogu, co boskie". Wkurza mnie mieszanie się kościoła do polityki (w tym finansów państwa) i spraw światopoglądowych ogółu społeczeństwa. Dawniej murem stawał za geocentryczną wizją układu słonecznego i kreacjonizmem. Dziś najwięcej ma do powiedzenia w kwestii antykoncepcji i IN-VITRO, związkach partnerskich, mimo że postęp społeczny wymusza na nim pewne rozluźnienie retoryki w tych kwestiach.
Zadaniem Państwa jest zapewnić wolność wyboru swoim obywatelom, tak aby nie-katolikom nie narzucać chociażby symboliki religijnej w szkołach - dla mnie jest to forma indoktrynacji w iście totalitarnym stylu. z kolei katolicy powinni mieć prawo postępować zgodnie ze swoim sumieniem np. skoro jedyną dopuszczalną formą antykoncepcji przez Kościół Katolicki jest tzw "kalendarzyk" to niech go stosują. nikt nie zmusza ich do stosowania innych form zabezpieczeń i niech dalej prezerwatywa będzie gumowym pomiotem szatana, zesłanym na ziemie żeby deprawować nastolatków.
Dla mnie wiara jest czymś osobistym a dany światopogląd i wizja świata jest czymś "do wyboru", każda złotówka wydana przez obywatela na ten cel powinna być wydatkiem fakultatywnym. Z kolei, publiczne pieniądze powinny w pełni służyć celom świeckim, publicznym i ogólnospołecznym i w żadnym wypadku nie powinno się ich wydatkować na cele religijne.