Sklep mięsny "Gzela" - opinie
: |22 Sty 2017|, o 16:29
Mam do Was pytanie - czy robicie zakupy w sklepie mięsny "Gzela" (nowy budynek z apteką, Rossmannem itp.), a jeśli tak, to czy jesteście w pełni zadowoleni czy zdarzyło się, że sprzedano Wam stare mięso/wędlinę lub obsługa nie spełniła Waszych oczekiwań?
Do "Gzeli" wybrałam się jakieś 2 miesiące temu dlatego, że mieszkając kiedyś w Gdyni korzystałam z ich oferty w punkcie na hali targowej i to był absolutnie strzał w dziesiątkę. Tutaj, w Redzie to jakaś gigantyczna pomyłka. Zastanawiam się czy te sklepy działają na zasadzie franczyzy i każdy sobie ustala wewnętrzne zasady, bo nijak nie mogę się tu doszukać wysokich standardów, jakie zapewniał sklepik tej firmy w Gdyni.
Dla przykładu, na zdjęciu 10 plastrów salami z pieprzem.
Dziś z kolei obiad poszedł do śmieci zanim został zrobiony, ponieważ mielonej łopatki kupionej w piątek wieczorem nawet pies nie chciał ruszyć tak okropnie śmierdziała
Normą jest, że panie kroją wszystko do ostatniego kawalątka, niemal do sznurka i patyczka, bo - jak tłumaczą - muszą sprzedać wszystko. Nie ma możliwości, by zażyczyć sobie wędliny z nowego, nieruszanego kawałka, bo najpierw muszą sprzedać smętną, wysuszoną "dupkę" z poprzedniego kawałka, zamiast odłożyć je do tzw. resztek, które potem powinny sprzedawać za obniżoną cenę lub zwrócić do producenta. No takie są niestety koszty zadowolenia klientów.
Innym razem chciałam kupić boczek, ale był tylko malutki kawalątek, a ja potrzebowałam co najmniej pół kilo. Pani stwierdziła, że niestety tylko to im zostało, więc albo biorę albo nie. Dopiero gdy powiedziałam "Nie wezmę, bo to za mało, a ja potrzebuję przynajmniej 4 razy tyle", to podrapała się po głowie i z zaplecza przyniosła ... wielki, nowy, nierozpakowany jeszcze kawał tegoż samego boczku. Na moje pytanie jakim cudem nagle znalazł się towar, którego wcześniej rzekomo nie było, nic już nie odpowiedziała.
Przykłady mogę mnożyć, nie są to pojedyncze wpadki.
Zastanawiam się jedynie czy to tylko ja mam pecha czy faktycznie z tym konkretnym sklepem coś jest nie tak? Żałuję jedynie, że nie ma dla niego żadnej konkurencji w pobliżu, a wędliny mają naprawdę smaczne.
Do "Gzeli" wybrałam się jakieś 2 miesiące temu dlatego, że mieszkając kiedyś w Gdyni korzystałam z ich oferty w punkcie na hali targowej i to był absolutnie strzał w dziesiątkę. Tutaj, w Redzie to jakaś gigantyczna pomyłka. Zastanawiam się czy te sklepy działają na zasadzie franczyzy i każdy sobie ustala wewnętrzne zasady, bo nijak nie mogę się tu doszukać wysokich standardów, jakie zapewniał sklepik tej firmy w Gdyni.
Dla przykładu, na zdjęciu 10 plastrów salami z pieprzem.
Dziś z kolei obiad poszedł do śmieci zanim został zrobiony, ponieważ mielonej łopatki kupionej w piątek wieczorem nawet pies nie chciał ruszyć tak okropnie śmierdziała
Normą jest, że panie kroją wszystko do ostatniego kawalątka, niemal do sznurka i patyczka, bo - jak tłumaczą - muszą sprzedać wszystko. Nie ma możliwości, by zażyczyć sobie wędliny z nowego, nieruszanego kawałka, bo najpierw muszą sprzedać smętną, wysuszoną "dupkę" z poprzedniego kawałka, zamiast odłożyć je do tzw. resztek, które potem powinny sprzedawać za obniżoną cenę lub zwrócić do producenta. No takie są niestety koszty zadowolenia klientów.
Innym razem chciałam kupić boczek, ale był tylko malutki kawalątek, a ja potrzebowałam co najmniej pół kilo. Pani stwierdziła, że niestety tylko to im zostało, więc albo biorę albo nie. Dopiero gdy powiedziałam "Nie wezmę, bo to za mało, a ja potrzebuję przynajmniej 4 razy tyle", to podrapała się po głowie i z zaplecza przyniosła ... wielki, nowy, nierozpakowany jeszcze kawał tegoż samego boczku. Na moje pytanie jakim cudem nagle znalazł się towar, którego wcześniej rzekomo nie było, nic już nie odpowiedziała.
Przykłady mogę mnożyć, nie są to pojedyncze wpadki.
Zastanawiam się jedynie czy to tylko ja mam pecha czy faktycznie z tym konkretnym sklepem coś jest nie tak? Żałuję jedynie, że nie ma dla niego żadnej konkurencji w pobliżu, a wędliny mają naprawdę smaczne.