Seerdecznie witam Dorma -
ale wydaje mi się, że to Ty ja przyzwyczaiłes do tego, że nie lata po dworzu. Wiem, że o nią dbałeś i że była bardzo chora, ale takie trzymanie ptaka w domu i zbytnie przywiązanie go do siebie skazało go na całe zycie na przebywanie z Tobą. Wiem, że jest juz teraz za późno na nową naukę, ale uważam, że ptak powinien latać.
Z całym szacunkiem, nie gniewaj się, ale muszę Ci, przekazać następny wykład z "Psychologii zachowań zwierząt".
Ptak który został dłużej niż miesiąc na łasce człowieka, z powodu choroby, czy innego defektu zdrowotnego, nie da już rady w nowym otoczeniu. Moja Wrona przyniesiona przez dzieci z lasu umierała, była pisklakiem, który już miał opierzenie, ale klatkę piersiową miał gołą. Przez dwa dni ratowałem ją od śmierci, te dwa dni były dla mnie wiecznością. Nawet noc nie była przespana. Jak Ty sobie wyobrażasz jej los, pozostawić, niech umiera?. Za dużo śmierci ptaków oglądam każdego roku. Kiedy zaczęła już przyjmować pierwsze kęsy pokarmu, tylko ja widziałem jej olbrzymią wolę życia. Silna awitaminoza spowodowała tak duże straty w jej organizmie, że pióra łamały sie niczym kruche patyczki u nasady. Tak że Wrona została pozbawiona możliwości latania. Wykonywała próby wyrywania wystających kikutów z jej ciała, ale nie jest to takie proste i trwa nawet dwa miesiące. Po tym czasie kiedy już obumarłe pióra, nie stawiały oporu, wyrywała je każdego dnia. Posiadam dokumentację z tego okresu, jak wyglądały jej pióra. Kiedy już wszystkie pozostałości piór usunęła, zaczął się pierwszy etap pierzenia. Zaczęły wyrastać jej nowe pióra, a czas płynął. Kiedy wyrosło jej pełne opierzenie minął prawie rok. I co teraz?, wypuścić ją?. Wykonałem próbę, ale dla niej otaczający świat był ogromny. Nie tylko nie przystosowała by sie do nowych warunków, ale została by zaatakowana przez inne ptaki. I miał bym tyle pracy zmarnować?. A przecież ona tak bardzo chciała żyć.
Kiedy się opiekuję chorym ptakiem, nawiązuje się tak zwany
"KONTAKT MENTALNY" między ptakiem a opiekunem. Odczuwasz jego cierpienie. Zrozumie tylko ten stan, kto już miał z tym do czynienia.
A czym różni się takie zostawienie w domu zamkniętego psa od zamkniętego oswojonego ptaka. On moim zdaniem tez tęskni i cierpi tak samo a może i nawet bardziej bo w jego naturze jest latanie na otwartej przestrzeni.
Myślisz?! że tęskni. Przecież możesz go spytać, jest taka możliwość rozmawiania z zwierzętami, jest to język gestów. Wychodząc po zakupy, należy utworzyć taki gest, zrozumiały przez zwierzę, w tym przypadku ptaka, by nie czuł się opuszczony. Jakie to bardzo proste. Jak sprawdzić czy po powrocie ptak nie jest zestresowany?. Pierwsze obserwacje jego zachowania po przyjściu. On swym zachowaniem tworzy gesty, które tylko należy odczytać. Jeśli zaczyna gaworzyć, a poproszony siada na ramieniu, to gest zadowolenia.
A co jest lepsze dla psa wyrzuconego przez właściciela do lasu, czy powolna śmierć, czy życie w schronisku dla zwierząt, Przecież tam otrzyma pokarm i dach nad głową. On także chce żyć choć w zmienionych warunkach.
Miałem suczkę 16 lat którą wziąłem z schroniska i wiem jak długo trzeba było cierpliwie znosić jej stres, z czasów, zanim trafiła do schroniska. Jej rany na skórze i ruszające się zęby nie były powodem jej doskonałego karmienia. Dlatego wiem jak to w życiu wygląda.
Czym się różni pies zamknięty w domu od ptaka.
Tym sie różni, że pies wypuszczony na dwór, będzie chciał tam pozostać jak najdłużej, natomiast ptak niekoniecznie. Opisywałem w poprzednim poście, reakcję Wrony po pierwszym locie. Kiedy się poderwała, myślała takimi kategoriami jak opisujesz, ale to wszystko ja przerosło, powróciła na ziemię i siedziała z szeroko otwartym dziobem obok chodnika, trzęsąc się. Dlaczego nie leciała dalej, przecież mogła, była wolna!. A jednak, kiedy podałem jej rękę jakże szybko wskoczyła na ramię i trzeba było widzieć jak swym ciałem wtuliła się do mojej szyi. Szliśmy do domu, a ona siedziała mi na ramieniu. Do wieczora nie jadła, tylko patrzyła się gdzie jestem. Kiedy oddalałem się do drugiego pokoju, podrywała się do lotu i podążała za mną. Robiła kupę, bardzo często, i gdzie popadnie. To był dla niej ogromny stres. Widziałem jak cierpi. Musiałem nosić ją na klatce piersiowej, by uspokoiła się po tym fakcie. Trwało to dwa dni.
A co z pisklakiem Kawki, przecież konsultowałem się telefonicznie z fachowcem w tym kierunku. Po miesiącu już Kawka nie miała szans na powrót na łono natury.
Dziś jeszcze dobrze nie lata, powodem tego jest brak pierwszego rzędu piór w obu skrzydłach w wyniku złego odżywiania. Fotografie poniżej.
..1.
Dopiero teraz jej wyrastają, kiedy po treściwym pokarmie odzyskała prawidłową wagę.
Psu wystarczy bieganie po ziemi.
Z tego co opowiedziałes mozna wywnioskować, że równie dobrze można nauczyc psa załatwiania się w domu i przywiązac go tak do siebie, że będzie sie bał biegac po dworzu. Zresztą każde zwierze chyba mozna.
Twoje słowa to ogromne uproszczenie nie mające nic wspólnego z rzeczywistością.
Na koniec zadaję Ci pytanie:
Czy chciała byś umrzeć od razu, nie mając wyboru?, czy żyć!, chociaż w zmienionych warunkach!.
Pozostawiam Tobie to do przemyślenia. A jak znam życie, znam także i Twoją odpowiedź.
Serdecznie pozdrawiam.